Linux i ludzie

Czy Linux jest dla ludzi? Często pada takie pytanie, równie często jest ono wstępem do wszelkiej maści artykułów, felietonów i prac. Autorzy pełnymi garściami czerpią ze swoich doświadczeń. Równie często czerpią z empirycznych przemyśleń innych użytkowników. Rzecz w tym, że szewc wkładając but na jedno i to samo kopyto czyni dobrze i z pożytkiem dla klienta. Autor pisząc to samo co rzesze innych z tym pożytkiem się rozmija, czasem zaś nawet dochodzi do kraksy na wiejskiej czteropasmówce jaką bywa jego dzieło.

W tym miejscu, idąc za przykładem innych, powinna znaleźć się zbędna historia systemu operacyjnego. Troszkę biadolenia o tym co to nie był i nie jest Unix, a jak to jądro ewoluowało, a Torvalds kupił nowy samochód, a w 2002 ktoś w komentarzu napisał, że Stallman się nie myje.

Jednak stwierdzenie, że ta sekcja jest zbędna jest błędne. Ta sekcja, w artykule, który podobno ma przekonać kogoś do alternatywnych systemów jest jak wielka blizna na tyłku supermodelki. Poddaję również wątpliwość naturalność pozostałych walorów estetycznych.

Przeciętny zjadacz chleba, bułek i innego pieczywa ma w głębokim poważaniu, żeby nie napisać gorzej, historię systemu i ideologię za nim stojącą. Raz na zawsze należałoby uświadomić sobie, że ludzie nie chcą czytać o tym jak żyć, co jest dobre a co złe. Oni od tego mają kościoły, zbory i meczety. Ten polski i zagraniczny użytkownik papieru toaletowego myśli o tym czy jego MP3 będzie działało. Czy film ściągnięty z sieci BitTorrent będzie się odtwarzał, a jego dziecko wydrukuje sobie opracowanie lektury i ściągi do szkoły. Pozostaje jeszcze kwestia zabicia czasu przez zabicie kilku postaci w grach i strzelenie kilku wirtualnych goli. Jeśli w prosty sposób jest się w stanie odpowiedzieć twierdząco na te i podobne zagadnienia. Jeśli potrafi się przekazać te informacje prosto i bez zbędnych upiększaczy. Istnieje duża szansa, że logo systemu na pasku, zmienione na stopę GNOME lub literkę K nie będzie przeszkadzać. Jeśli wreszcie umie się zapanować nad potokiem myślowym, zapanować nad rzucaniem na lewo i prawo e-bulidami, aptami i innymi repozytoriami jest się o krok. Jeśli wszelkie deby i rpmy poganiane przez konsolę i nakładki graficzne będą mówiły użytkownikowi, że klik-klik to instalacja, posuwanie się dalej nabierze sensu. Wreszcie jeśli banda napalonych super użytkowników nie widzących świata poza kompilacją programów i własnych jajek przed monitorem, co nie bez znaczenia wydaje się dwuznaczne, znajdzie w sobie pokorę, żeby nie skakać innym do gardeł o niedopatrzenia i niewiedzę i co ważne niechęć do pogłębiania pewnych jej obszarów, może uda się coś zdziałać.

Nie należy oczekiwać od ogrodnika, że zainteresuje go struktura katalogów i zasada, że wszystko jest plikiem. Ogrodnika zainteresuje możliwość wejścia na stronę zywoplot.pl i zamówienie nowego sekatora. Wtedy będzie potrzebował sprawnej przeglądarki, jeśli takowa jest, użyje jej na chwałę kolejnego cięcia.

Piekarz spłukawszy mąkę dnia codziennego nie pomyśli o tym, jak to miło być częścią społeczności wolnego oprogramowania. Nie, ten skryty meloman chce wiedzieć, że jak włączy komputer to po kilku kliknięciach z głośników wydobędą się kojące dźwięki muzyki. A czy program odtwarzający jest napisany dla KDE, czy GNOME, on o to nie dba.

Czy Marcysia wróciwszy ze szkoły, przysiadzie sobie na zydelku i trwając w zadumie będzie rozmyślać nad wieloma pozytywnymi aspektami otwartego kodu? Może pomyśli o kolejnym forku jakiegoś dużego projektu, może dla rozrywki pomoże w tłumaczeniu mimo że jest dopiero w piątej klasie. A może zamiast tego, porzuciwszy na podłodze plecak włączy Pamiętnik Księżniczki 2000?

Oni wszyscy całej zgrai pieniaczy nakazaliby najchętniej całować się w rzyć, byleby ich system działał jak ma działać. Ludzie są osłami i osłami pozostać chcą. Osioł, jak mu podać do żłobu zje, co ma i dalej prowadzi swoje jednostajne życie. Gorzej kiedy to jak w piosence „osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano…”.

I tak jak nikt, nie każe ludziom znającym świat tylko z wycieczek po Flickrze i deviantArcie wychodzić na dwór i poznawać profile geologiczne okolicy, tak wy nie uszczęśliwiajcie na siłę.

Ciekawa i dość ciężka, z początku, dyskujsa na temat artykułu wywiązała się na witrynie czytelnia.ubuntu.pl